Ręka w górę, która z Was jeszcze nie dała się zmóc chorobie tej jesieni

Ręka w górę, która z Was jeszcze nie dała się zmóc chorobie tej jesieni

Ręka w górę, która z Was jeszcze nie dała się zmóc chorobie tej jesieni:) Jednego dnia cieszyłyśmy się piękną, słoneczną aurą z temperaturą powyżej 20 stopni a dosłownie nazajutrz powitał nas typowo jesienny posępny, chłodny dzień z przejmującym podmuchem wiatru nie wiadomo skąd...

W taką pogodę warto pamiętać o ubiorze na tzw. cebulkę, żeby w ciągu całego intensywnego dnia w szkole lub pracy, zawsze mieć możliwość założenia dodatkowej warstwy ubrania, kiedy zdarzy nam się odczuć chłód. Warto więc zapakować do plecaka lub torby  dodatkowy sweterek, szal lub czapkę na wypadek, gdyby zdarzyło nam się zmarznąć na przystanku. Drogie Mamy, włóżcie ją dzieciakom do plecaka na wycieczkę do muzeum lub do kina. Baaaaaardzo może się wtedy przydać:)

Oczywiście radzić sobie z chłodem można w różny sposób. Nasza koleżanka, na przykład, pracuje w biurze typu open space, gdzie każdy z jego pracowników odczuwa temperaturę w inny sposób i ma zupełnie inne poczucie komfortu z tym związane, manipulując klimatyzacją w sposób trudny do przewidzenia. Magda więc zdecydowała się na delikatny kocyk w kolorze przestrzeni biura, którym dyskretnie okrywa się, kiedy klimatyzacja nastawiona jest na zbyt niską temperaturę. Taki niewielki milutki polarowy kocyk można kupić w każdym markecie na dziale „domowym” w cenie 20-30 złotych.

Jest też druga strona medalu związana z dodatkową garderobą w te coraz chłodniejsze dni. Tak samo bowiem, jak wychłodzenie i przewianie, grozi nam przegrzanie. A przegrzanie to też nieciekawa w skutkach sprawa. Wszystkie wiemy dlaczego i jak może się taka sytuacja skończyć. Zastanawiam się jak dla Was, ale dla mnie przegrzanie jest znacznie bardziej nieprzyjemne i uciążliwe niż wychłodzenie. Bo o ile, kiedy jest nam chłodno, wyjmujemy z torby i zakładamy coś ciepłego, o tyle z przegrzaniem w zasadzie nic nie możemy zrobić.

Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy na dworze jest 2 stopnie z rana a w autobusie wiozącym nas przez 40 minut do pracy i w sytuacji horrendalnego tłoku, kierowca rozkręca ogrzewanie na max. Pasażerom leje się po plecach, bo trudno w takim tłoku i na stojąco zdjąć płaszcz, by za chwilę znów go zakładać, wybijając łokciami oczy i zęby współpasażerom, zwłaszcza jeśli na trasie do pracy mamy przesiadkę :/

Dlatego drogie nasze Czytelniczki, jeśli same jesteście kierowcami środków komunikacji miejskiej lub są nimi Wasi mężowie, weźcie, proszę, pod uwagę naszą subtelną sugestię, żeby w zatłoczonym pojeździe nie włączać ogrzewania. Chociaż, co bardzo cieszy, zauważyłam, że coraz więcej kierowców i motorniczych jest wrażliwych na komfort pasażerów swojego pojazdu. Za to dla Was od nas WIELKIE DZIĘKI:)

Wysłano 2018-10-24 Home 635

Ostatnio oglądane

Brak produktów

Menu