Większość z nas uwielbia dostawać prezenty. Jeśli upominek jest wymarzony i długo oczekiwany albo jest prezentem-niespodzianką, bez względu na nasz wiek, cieszymy się nim jak dzieci. Są też tacy, którzy zdecydowanie wolą prezenty wręczać i jest to dla nich niewyczerpane źródło radości. W ten mikołajkowy weekend zastanówmy się wspólnie, na czym polega magia obdarowywania i co skłania ludzi do wcielania się w postać św. Mikołaja przez wiele, wiele dni w roku.
Pamiętacie, jak w dzieciństwie gorliwie rysowaliśmy laurki dla rodziców czy dziadków? Każda okazja była znakomita, żeby wymalować na kartce z bloku rysunkowego gorące serce, domek, kwiaty, siebie w otoczeniu rodziny, babcię, a nawet pieska z kotkiem i chomikiem, by potem wręczyć to dzieło ważnej dla nas dorosłej osobie. Oczywiście w pakiecie z naszym dziecięcym serduszkiem mocno bijącym w każdym centymetrze kwadratowym tej pracy.
Teraz, z perspektywy dorosłej osoby, nie raz zastanawiałam się, co nas motywowało, żeby bez chwili namysłu zabierać się do tworzenia tego rodzaju upominku i wręczać go bezpretensjonalnie kochanej dorosłej osobie. Uświadomiłam sobie, że – mimo realnej zerowej wartości materialnej naszego prezentu-laurki – jego wartość uczuciowa nie znała granic. Dla ukochanej babci gotowi byliśmy poświęcić cały wieczór, wyklejając ptaszki czy kokardki ze ścinków kolorowych materiałów, by potem z nieograniczoną radością i dumą dzielić się swoim serdecznym uczuciem wyrażonym w postaci tej pracy plastycznej z obdarowaną. Dawaliśmy w tym symbolicznym prezencie całe nasze dziecięce serce, które biło gorąco długo przed i długo po wręczeniu laurki. Szczęśliwi, którzy tego uczucia wszechogarniającej dziecięcej radości z dawania nie zatracili w dorosłości!
Niektórym z nas zostały w dorosłym życiu zaledwie okruchy tamtej bezinteresownej błogości i satysfakcji z obdarowywania, podczas gdy inni zdołali zachować sobie całkiem sporo z tamtego zasobu, by móc realizować swoje Mikołajowe powołanie na co dzień.
Z powyższej refleksji wynika, że dawanie ma największy sens wtedy, kiedy jest szczere i bezinteresowne. Realizowane właśnie w tej postaci odwdzięczy nam się wspaniałościami, o jakich nawet nie odważylibyśmy się pomarzyć!
Mówi się, że dobro wraca. I chyba jest w tym wiele prawdy. Tak samo wraca też serdeczność, bezinteresowność, troska. Kiedy dajemy z serca, uaktywnia się w naszej duszy pokład takiego dobra, o jakie sami byśmy siebie nie podejrzewali. Zauważyliście, że sprawienie komuś radości, również nas samych wprawia w doskonały nastrój, że na fali tego uczucia wręcz zapominamy o bieżących problemach?
Psychologowie społeczni potwierdzają, że ludzie, umiejący dzielić się z innymi swoimi zasobami materialnymi, ale także czasem wolnym, są optymistycznie nastawieni do życia, lepiej znoszą kryzysowe sytuacje czy własne choroby, mają beztroskie poczucie humoru, stabilniejszą samoocenę i znacznie częściej odczuwają wdzięczność? Czy nie przybliża ich to do postawy dzieci, które – bezinteresownie dając – otrzymują w zamian czystą radość i wiele, wiele więcej?
Kochani, bądźmy jak dzieci! Nie tylko w Mikołajki :)